niedziela, 24 listopada 2013

Zwiastun + notka ;p

          Cześć wam ;D

Chciałam na początku powiedzieć że kończę bloga, ponieważ w głowie mam całkowicie inny pomysł i po prostu przez niektóre osoby nie miałam ochoty go pisać dalej...Na te wszystkie pytania odpowiedzcie sobie sami i dokończcie szczęśliwe lub nie zakończenie historii głównych bohaterów ;D

                Łapcie zwiastun podsumowujący

          ****http://www.youtube.com/watch?v=khUpnFTxFKg&feature=youtu.be****

                                            Zwiastun wykonała : Lusieeek.(http://lusieeek-zwiastuny.blogspot.com/)

Ale zaczęłam pisać drugiego bloga, bardziej trzymającego w napięciu : http://love-me-anxiously.blogspot.com/ Mam nadzieję że wam się spodoba ;] 

poniedziałek, 11 listopada 2013

41. "Mamo,co z Olivią ?"


Nie mogłam jakoś spać,miałam dwa koszmarne sny...Jeden był o tym że przyszła do nas , tutaj do auta Miley i jej ojciec, śmiali się po chwili gościu wyciągnął pistolet i wycelował we mnie, usłyszałam
huk i się obudziłam.Drugi był o tym że wróciliśmy do domu,dokładnie to byłam sama w tym śnie, weszłam do domu , wyglądał normalnie ,otworzyłam drzwi i zobaczyłam mamę siedzącą
na kanapie podeszłam do niej i się okazało że nie żyje, popłakałam się i pobiegłam na górę w moim pokoju na łóżku leżała martwa Vick z Justinem,zaczęłam się trząść.Poszłam do łazienki i zobaczyłam
Marcela który miał dziurę w brzuchu,chciałam się obudzić,odwróciłam się i zobaczyłam ich,Miley i jej ojca znowu się śmiali, Miley się na mnie rzuciła i wbiła nóż w serce,
 potem się obudziłam.Od tej pory nie mogłam spać. Leżałam, potem jakoś wstała Vick i powiedziała jej moje sny,pozostała dwójka jakoś zaraz wstała .
-Jak się spało ?
-Źle..-wymamrotałam.
-Idziemy ?
-No a na co chcesz czekać ?
Wyszliśmy z auta, było już jasno .Zaczęliśmy iść przed siebie,tak to najlepsza strategia iść przed siebie.Zobaczyłam wyjście z lasu,ucieszyłam się i zaczęłam biec,za mną pozostali,
wyszliśmy, staliśmy koło drogi.Jechały różne auta. Zaczęliśmy łapać stopa.Jakiś gościu się zatrzymał.
-Dzień dobry.-powiedziała Vick.
-Dzień dobry, zgubiliście się ?
-Można tak powiedzieć...daleko do Ottawy ?
-No trochę drogi jest, jadę tam,zabrać was ?
-Na prawdę, może pan ?
-Tak nie ma problemu.
-Dziękujemy !
Zapakowaliśmy się do auta,i ruszyliśmy .Całą drogę siedzieliśmy cicho.Cieszę się, zobaczę mamę.Będzie wszystko dobrze ! Wreszcie,nie wiem jak po prostu określić radość,którą mam w sobie.
Facet wysadził nas koło przystanku,już wiemy jak dojść.
-Dziękujemy jeszcze raz.-powiedziałam.
-Nie ma za co.
Odjechał.
-Do domu!!!
-Tak...-powiedziała Vick.
Zapomniałam , jej sistra...Tak jej współczuję .Staliśmy pod domem.Ja i Marcel weszliśmy pieerwsi , widziałam moją mamę ,podeszłam od tyłu i się mocno przytuliłam.
-Jesteś! Kochanie tak się bałam...
-Tak mamo ja też kocham Cię.
Po ściskaliśmy się i zaczęłam jej opowiadać,co i jak...

           
                                                                                    *Oczami Vicki*

Boże,przekroczę zaraz próg i nie będzie tam mojej siostry,nie będzie Oliwii.
-Justin,ja  nie wiem czy chcę tam wejść..
-Vicki,twoja mama tam jest,chodź, zrób to dla niej.
Tak Justin miał rację.Zadzwoniłam do drzwi.Otworzyła mi mama,ucieszyła się,od razu rzuciłam jej się na szyję i zaczęłam płakać.
-Mamo,co z Olivią ?
-Kochanie,jest dobrze...
-Ona żyje ?
-Tak,u góry jest trzeba ją zawołać.
-A ty tak panikowałaś -powiedział Juss.
Ale się cieszę żyje ! Ona żyje... Pobiegłam od razu do góry i się z nią zaczęłam tulić, nie chciałam jej puścić...

sobota, 9 listopada 2013

40. "Obudź się,ej..."

Juss i Marsel rozłożyli siedzenia i położyli się wygodnie.
-Dobranoc Marcel i Megan.-powiedział dalej zły na Vicki Justin.
-Ej.. dalej jesteś zły ? -zapytała Vick.
-Niech pomyślę...tak.
-Justin...
-Nie ma Justin!
-O co się wo gule obraziłeś ?-zapytałam.
-O...hm..
-No właśnie!
-Dobra ,dobra...chce mi się spać,przyjmuję przeprosiny Vicki.
Vick się tylko uśmiechnęła.Justin jest jakiś nie dorobiony tak jak ja.. pasowalibyśmy do siebie . Hahaha ,nie no żartuję,nie czuję nic do niego,mnie interesuję tylko mój Marcel.
Pożegnaliśmy się i poszliśmy spać,nie jestem całkiem przekonana żeby spać w tym miejscu,ale... lepiej tu niż na dworze .Pierwszy podał Justin,potem Vicki i Marcel,ja jakoś nie mogłam zasnąć.
Vick się cały czas budziła, Juss coś napieprzał o pączkach przez sen a Marcel spał jak aniołek,nie mogłam się na niego napatrzeć.Czy on nie jest słodki jak śpi ?
                                             
Tsa..ale,muszę przyznać że Justin też nieziemsko śpi...takie dwa słodziaki. Szkoda że Viki tego nie widzi bo pewnie było by tak : "Oooo...jaki mój słodziak , ale ślicznie śpi"  Juss wyglądał tak,pod głową miał jakieś coś, nawet nie wiem dokładnie co..


Usłyszałam szelest wokół auta. Przełknęłam ślinę i nie wiedziałam co robić,serce mi waliło jak głupie Szturchnęłam Vickens'a
-Obudź się,ej...
-Co ?-zapytała lekko śpiąca.
-Słyszysz szelest ?
-Ty.. no!
-Zamknij się.-zakryłam jej usta ręką.
-Może to..jesteśmy w lesie,to liście tępico.
-Ale,mam złe przeczucia.
-Nie dramatyzuj...
Obróciła się na bok,ale nagle gwałtownie się odwróciła,ponieważ usłyszeliśmy stukanie w karoserię.
-Boje się...-rzuciła spanikowana.
-Ja też.
Co to ?! Jak jakiś gościu i nożem ? Mam w głowie straszny scenariusz...A jak teraz taka twarz do szyby wyskoczy,a jak otworzy ktoś drzwi od auta i wbije nóż w jednego z chłopaków?
Megan ! Uspokój się ! Nie mogę myśleć o takich rzeczach, bo jest coraz to gorzej.Może obudzić Marcela ? Tak zrobię to. Justin już został obudzony przez Vicki,jeszcze tylko Marsel.
-Kocie,wstawaj !-zaczęłam go szturchać.
-Hmmm?-zapytał,cały czas miał zamknięte powieki.
-Coś tu łazi...
Marcel potrząsnął głową,aby nie spać i poszedł do nas do tyłu .Vicki siedziała i trzymała Justina za rękę.Było trochę miejsca,bo fotele z tyłu też były rozłożone.
-Coś pukało w auto...-zaczęła Vicki.
-No i były szelesty,jak by coś chodziło obok.-dodałam.
Patrzyłam się na nas, albo na Vicki albo Justina albo Marsela, albo w podłogę.Nie miałam zamiaru patrzeć się w szybę.
-Wyjdziemy i sprawdzimy.
-Jebło was ?!
-Ej, a to auto przecież stoi koło krzaków,wieje wiatr i gałęzie tłuką się o auto...-powiedział Marcel.
-No właśnie, i w ogóle jesteśmy w lesie, tu chodzą zwierzęta,nie wiem może dzik, sarna..-dodał Justin.
-Nie bójcie się,chodzicie spać..
-No to pa.
-No dobranoc-rzuciłyśmy.
Mimo ich wyjaśnień , które mogły być prawdzie i pewnie są dalej się bałam,ale po jakimś czasie zachciało mi się spać i usnęłam.

czwartek, 7 listopada 2013

39. "Co takie zdziwione ?"


-Vick... nie dramatyzuj , proszę Cię.
-Chyba ci wyobraźnia ponosi .
-No może...mnie ponosi.


                                                       *Oczami Megan *


Vicki czasami mnie dobija,ma strasznie wybujałą wyobraźnie.Na pewno to jest pułapka, w środku lasu, i ciekawe na co ? Może w  jakimś tam lesie obok cywilizacji będą kanibale ?
Hahaha zaczęłam się głośno śmiać.Jej inteligencja przerasta wszystko.Siedziałam i się śmiałam jak głupia.Popatrzyłam się na Marcela , potem na Justina.
-Chodź Justin, muszę ci coś powiedzieć...
-To mów.
-Nie tutaj.-powiedział i otworzył drzwi od auta.
-Halo,halo o co chodzi ? -zapytałam.
-Nie ważne..
-Jak to nie ważne,jesteśmy waszymi dziewczynami, mamy prawo wiedzieć.
-Potem wam powiemy...
Wyszli.Ciekawe o co in chodzi,znowu coś ukrawają ?Nie mam bladego pojęcia.
-Meg...wiesz o co chodzi ?
-Vicki,gdybym wiedziała to bym Ci powiedziała.
-No fakt.-powiedziała i kiwała głową.-Zostajemy tu na noc ?-dodała.
-Nie wiem...boję się trochę.
-No ja też.
To trochę straszne spać w ciemnym lesie,w nie wiadomo czyim aucie,otwartym aucie.W ogóle tu jest nie wygodnie,a ja nie gustuję w spaniu na siedząco , chyba że na lekcji,ale to inna bajka.
Lekcja jest nudna i monotonna a tu ? Nie wiadomo co się stanie.To je las-tego nie ogarniesz..Po chwili chłopcy przyszli.Justin siedział na miejscu kierowcy a Marsel na miejscu pasażera,my
oczywiście tyły.Nagle chłopcy się odwrócili i patrzyli na nas.Czy oni coś knują ?
-Ej, wy jesteście dziewice ?
-Yyy...
-No tak.
-Co takie zdziwione ?
-Bo głupie pytanie.
-Co ma być fajnego w tym że chłopak cię bzyka ?- zapytała Vick.
-No może to że cię bzyka.-zaśmiał się Justin a potem Marcel.
Oni są głupi, nie wiem czy z nudów im odwala czy co...Walą takie pytania.
-To nie było śmieszne...
-Owszem było.
-Nie nie było.
-Tak było.
Zaczęłam się kłócić z Marcelem,trochę to trwało,przerwała nam Vick.
-Dość już !!!
-Dobra..
-Nie krzycz tak...
-Mamy spać w tym aucie ? -zapytałam.
-No tak,coś ci nie pasuje ?
-Jak ty chcesz tu spać ?-zapytała popierając mnie Vicki.
-Normalnie.Tu się rozłoży , tu się obróci i ten tego...noo...-zaczął kombinować Justin.
-Dobra,dobra nie myśl tyle bo się przegrzejesz-zaśmiała się Vick a potem razem z nią ja.
Justin tylko burknął .Vicki próbowała go przepraszać,ale bez skutku.Super ja się kłóciłam jak głupia z Marcelem , a teraz doszło do tego że ci dwaj się nie odzywają . Nie no... maskara.
Ja tu chyba nie wytrzymam z nimi tej nocy...

niedziela, 3 listopada 2013

38. "Chyba jest opuszczone."

-Vicki,chodź...
-Justin ,  ja nie wiem,nie chcę wracać do domu,tam nie mam już Olivii,moja mama będzie załamna nie chcę widzieć jak płacze...
-Będzie bardziej załamana jak ciebie też nie będzie-powiedział Marcel.
Wzięła głęboki oddech i spojrzała na mnie.
-Musimy iść.
-Ale ja..
-Vick, jak nas złapią to będziemy mieć przejebane - ostrzegła ją Meg.
Vicki zaczęła powoli iść,i dobrze.Wiem,że świat jej się wali i czuje się strasznie,ale nic nie możemy na to poradzić.Usłyszeliśmy krzyki, tak, to był głos Miley,szukała nas. Zaczęliśmy biec.
Z każdą chwilą krzyki ucichały.
-Uciekliśmy.-odetchnęła z ulgą Megi.
-A gdzie teraz pójdziemy ?
-Przed siebie.
-Tak,to najlepsze rozwiązanie.
-Może wyjdźmy z lasu ? -zapytała spanikowana Vick.
-Tak, zgadzam się.-przytaknęła jej Megan, ona też się bała lasów.
Zaczęliśmy się pałętać po lesie,najgorsze jest to że nie mamy nic przy sobie a zaraz będzie noc.Po prostu masakra.Dziewczyny zaczęły się trząść z zimna,więc je otuliliśmy.
-Tam!-krzyknął Marcel.
Ujrzeliśmy drogę,tak zabawienie.Szybko pobiegliśmy w jej stronę, tylko że po jednej i drugiej stronie był las.Wyglądało to tak :






-Idziemy drogą ?-zapytałem
-Tak, nie mam zamiaru się co chwilę przewracać przez korzeń.-stwierdziła Vicki.
-Dobra,dobra...
Zaczęliśmy iść przed siebie.
-Bolą mnie noooogi-zaczęła lamentować Meg.
-Mnie też!-wykrzyknęła Vicki.
-Oj dziewczyny,co byśmy bez was zrobili,na barana,już.
-Ale nie chcemy was męczyć,czy coś.
-Wy nas męczycie swoimi lamentami.-zaśmiałem się.
Po chwili zobaczyłem że Meg jest już na plecach Marsela, zaraz potem poczułem że wskakuje na mnie Vicki.
-Chyba mi coś w plecach strzeliło.-zacząłem się śmiać.
-Na prawdę ?-wystraszyła się.
-Żartuję.
Szliśmy tak trochę,aż za zakrętem zobaczyliśmy auto,takie stare, duże auto ,trochę zerdzewiałe. Podeszliśmy bliżej,obeszliśmy auto dookoła.
-Chyba jest opuszczone.
-Tak raczej,zostajemy w nim ?
-Co !?-wyskoczyły na mnie dziewczyny.
-No bo zaraz noc będzie,chyba że wolicie spać pod gołym niebem,w lesie...
-Nie strasz,dobra... możemy zostać.
-To wskakujemy!
Otwarliśmy uchylone drzwi,i po kolei weszliśmy do środka.
-Ej, przecież to może być pułapka !

sobota, 2 listopada 2013

37. "Czyli uciekamy ? "


Szukaliśmy dość długo,nie lubię czekać .Megan z Marcelem poszli gdzieś za ścianę , ja chodziłem z Vicki i rozglądałem się na wszystkie strony,słyszałem jak popłakuje,nie chciałem
słuchać jej płaczu,ale nie dlatego że mnie denerwował tylko dlatego że serce mi się kroiło jak myślałem o tym jak jest smutna i jeszcze płacze.Zatrzymałem się,chwyciłem ją za ramiona
i przyciągałem do siebie.Popatrzyłem się w jej zapłakane błękitne jak niebo oczy i przetarłem łzy z policzka.Nie pozwolę jej płakać .Czułem jej oddech,był szybki i nie równy. Przytuliłem ją mocno.
-Nie płacz,będzie do..
-Nie mów że będzie dobrze,proszę nie mów...-przerwała mi.
Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć,zatkała mnie.
-Vicki,ja..
-Justin,nie mów już nic.-powiedziała i wymusiła  uśmiech.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, przerwał nam krzyk Megan.
-Jeeeeest!!!
-Mamy wyjście !- krzyknął Marcel.
Zaraz zobaczyłem jak wybiegali za sterty cegieł i reszty kościelnych ławek.Pokazali nam że mamy iść za nimi.Chwyciłem Vick za rękę i podbiegliśmy za Megi i Marcelem. Doprowadzili nas
do miejsca w którym był kran, rozwalone biurko i jakieś resztki mebli,obok nich stały drzwi stare,drewniane drzwi.
-Czyli uciekamy ?-zaśmiała się Meg.
-A na co ty jeszcze czekasz...
Próbowałem je popchnąć, pociągnąć ,ale nic,kur... zawiasy.
-Justin,stary może ci pomóc ? - zapytał mnie Marcel.
-No wiesz.. było by miło.
On sobie stoi a ja mam całą robotę obwalać... super.
-Na trzy , cztery.
-Ojej.
-Trzy,cztery!
Zaczęliśmy pchać,trochę to dziwnie brzmi... coś strzeliło i drzwi się otwarły. Ucieszyłem się, ale jeden problem,gdzie pójdziemy ? Nie wiem gdzie jesteśmy,nikt nie wie..Przekroczyliśmy  próg.
-Powietrze...
-Wolność...
-Tego mi brakowało.
-Gdzie idziemy teraz ?-zapytałem
-Jak najdalej od nich i tego kościoła.
-No racja.
Rozglądaliśmy się, nie było nikogo,chyba oni z przodu są.Szybkim krokiem poszliśmy przed siebie,nie pewnie że nas mogą zobaczyć...Trzymałem Vicki za rękę, nie chciałem jej puścić.Odwracałem się cały czas do tyłu.Zobaczyliśmy przed sobą las,ciemny i gęsty.Wiem , że dziewczyny boją się lasu, ale nie mamy wyjścia.Jeszcze trzy kroki i znikniemy w gąszczu drzew.Nagle mnie coś szarpało do tyłu.Odwróciłem się,

piątek, 1 listopada 2013

36. "Jak ma na imię twoja siostra !?"

                                                           *Oczami Justina*


-No ja też nie...
-Ja też...
-Dobra,mi też się nie chce ale musimy nie ?
-No fakt.
-Dobra ja idę spać,chociaż się postaram-powiedział Marcel.
Vicki położyła głowę na moich nogach, strasznie się wierciła.Chyba jej nie wygonie.Pomyśleć że jesteśmy tu przeze mnie,jestem głupi,oni muszą się tutaj męczyć, a mogliby teraz siedzieć
w domu,pod kocem,z gorącą czekoladą w ręku.To wszystko jest do dupy, głupi Justin ! Boję się że stanie im się krzywda, nie wybaczę sobie tego... To wszystko o pieniądze.
Łapczywe chuje.Chyba zaraz zacznę krzyczeć,albo nie bo wezmą mnie za debila...
-Skarbie, nie wygonie Ci,prawda ?-zapytałem,widziałem jak się męczy.
-Tak...
-To się obróć.-powiedziała Meg.
-Ale..
-Nie ma ale.Nie chcę słuchać dłużej waszych krzyków.-powiedział zaspany Marcel.Chyba go obudziliśmy.
Vick bez dłuższych komentarzy się odwróciła, była głową tuż przy moim koledze,wystarczyło tylko rozpiąć spodnie i... Justin!Opanuj się!Spojrzałem na nią była czerwona,zaśmiałem się.
-Nie wstydź się.
-Nie wstydzę...
-To czemu jesteś czerwona ? -zapytałem
-No..bo..ja.. dobranoc.-powiedziała i zamknęła oczy.
Dobra,trzeba iść spać...

Obudził nas huk otwieranych drzwi,weszła przez nie Miley i  Georg,tak miał na imię ojciec "mojej siostry".Podeszli do Victorii,oby nic jej nie zrobili,zabiję ich jak jej dotkną !
-Słuchaj...
-T..tak ?-zapytała przerażona.
-Jak ma na imię twoja siostra !?
-Co chcesz od jej siostry ?-zapytała Megan.
-Zamknij się, nie twój interes.
-Więc,jak się nazywa ? -zapytała Miley.
-Olivia...Olivia Young.
-Aha,to nie żyje,nie miałem pewności czy to ona,ale jednak.-zaśmiał się.
Spojrzałem na Vick,opadła na kolana i płakała .Megan podeszła do niej z Marcelem i ją tulili.Patrzyłem się na tego zasranego faceta!Po co jej to powiedziała!? Może on to zrobił!
Ręce mi się trzęsły,chyba podejdę do niego i mu dojebie.
-Justin,to nie ja zrobiłem,chociaż fajnie by było.-cały czas się śmiał.
-Przestań!To nie jest śmieszne ! Po co ją dobijasz ! Kurwa,po co !?
-Zamknij ryj!Mam z tego satysfakcję.
Zacisnąłem ręce w pięści i nie wytrzymałem,rzuciłem się na niego.Trafiłem mu w szczękę,ale była jeszcze Miley ,chwyciła mnie i...Ten zasrany pedał jebnął mi w brzuch 3 razy,padłem na ziemię.
Kur...
-Odechce ci się rzucać.-powiedział i wyszedł.
-Gorzej być nie może...-powiedziała Megan.
Podszedł do mnie Marcel,potem Vick i Megan. Obie płakały.
-Przepraszam...-wydusiłem z siebie,nie miałem siły.
Nikt mi nie odpowiedział,poczułem jak Vicki kładzie się na mnie i mnie mocno przytula,czułem jej łzy na policzku.
-Kocham Cię.-wyszeptała mi do ucha.
-Ja ciebie też.
Pomogła mi wstać ,przez cały czas płacząc.Siadła na pustaku,trzymając się za głowę .Kucnąłem przy niej, trzymając ją za rękę .
-Wszystko się wali..-powiedział Marcel.
-Mam tego dość!-krzyknęłam Megan.
-Musimy uciekać...
-Nie wytrzymam tutaj dłużej-powiedziała Vick.
-Nikt nie wytrzyma.
-Czyli co uciekamy?
-Tak,ale gdzie ?
-Jak najdalej.
Drzwi,nie ma tylko jednych drzwi w kościele . Zaczęliśmy przeszukiwać cały kościół,to znaczy co z niego zostało...